W Hueco Mundo przebywałam już ponad miesiąc. Obawiałam się, że będzie o wiele gorzej, a tu proszę, wszyscy mnie szanowali, zupełnie jakbym do niech należała! A było dokładnie odwrotnie. Z Grimmjowem nawet się już tak nie kłóciłam! Miewaliśmy zgrzyty od czasu do czasu, ale dzięki temu, że był tak samo bezczelny i nieobliczalny jak jak, jakoś udało nam się dogadać. Powinniśmy się nienawidzić, ale jak to się mówi - wrogów należy zjednywać, czy jakoś tak. Ale jednej osoby oboje nienawidziliśmy - był to Ulquiorra, czwarty Espada. I to właśnie dzięki Grimmiemu wpadłam na pomysł, by robić Czwartemu różne kawały, niekoniecznie bezpieczne. Niektóre mogłyby zabić biednego Ulqiusia, ale to już "nie nasz problem", jak to mówi niebieskowłosy. Przecież to nie nasza wina, że jest taki naiwny! Dobry humor nie opuszcza mnie już od tygodnia. Może dlatego, że Aizen zdecydował, że najpierw mam nauczyć się walczyć kataną, posługiwania się Sonido i wystrzeliwania Cero. Dopiero potem postanowi co ze mną zrobić. Dzisiaj, nawet nie wiem, który był dzień tygodnia ( w Las Noches nie mają kalendarza - jak w średniowieczu normalnie, chociaż nie, w tamtej epoce już był ) szłam sobie, pogwizdując cichutko, kiedy nagle usłyszałam muzykę, ale nie byle jaką. To była melodia z "Dziadka do orzechów" Czajkowskiego! O rany, kto słuchał takiej muzy? Postanowiłam to sprawdzić. Podchodząc bliżej zorientowałam się, że to z pokoju Zonmariego, Siódemki. A więc to on. Nigdy bym się tego po nim nie spodziewała. Zajrzałam ukradkiem do jego pokoju i o mało co się nie przewróciłam ze śmiechu, gdy zobaczyłam siódmą Espadę, ubranego w spódniczkę, rajstopy i baletki, tańczącego pośrodku pokoju. Mimo wszystko musiałam przyznać, że poruszał się z pewną gracją, jak na takiego grubasa. Już wiem co zrobiły Grimmi, gdyby miał mój aparat fotograficzny, który dostałam od Szayela ( pasjonował się ludzką technologią ). Po prostu wparowałby do pokoju, pstryknął parę fotek, a potem wyszedł, śmiejąc się zwycięsko. Patrzyłam na niego i patrzyłam. Niestety zauważył mnie, raptownie przerwał taniec, jednym walnięciem w odbiornik wyłączył muzykę, po czym za pomocą Sonido, znalazł się w ułamku sekundy przy mnie.
- Jeśli piśniesz komuś choć słowo, z twoich flaków zrobię sobie kolejny naszyjnik, rozumiesz? Wtedy to nawet twój ochroniarz ci nie pomoże! - warknął
Musiałam się bardzo pilnować, by nie zaśmiać mu się w twarz. Z trudem panując nad głosem i udając nienaturalnie poważną, odparłam:
- Najmocniej przepraszam panie hrabio, jeśli przeszkodziłam w porannych ćwiczeniach. Niestety nie wiem o kogo panu chodzi.
- Nie żartuj sobie ze mnie, smarkulo! Dobrze wiesz o kim mówię, nie udawaj głupiej! Ale i tak cię naprowadzę, jak nie jesteś w stanie sama zgadnąć. Ten śmieć. Grimmjow.
Przyłożyłam sobie dłoń do ust i spojrzałam na Zonmariego z miną niewiniątka.
- No wie pan co, panie hrabio, żeby tak brzydko nazywać swojego pobratymcę!?
Wtedy zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Odchodząc, śmiałam się cicho.
- O rany... Co za dzień! - powiedziałam do siebie.
Nagle zza zakrętu wyskoczyła Loly i dźgnęła mnie palcem w pierś.
- Ty... Zabiję cię!
Spojrzałam na nią zdziwiona. O co jej chodzi?
- Niby dlaczego? Co ci zrobiłam? - zapytałam
- Myślisz, że nie zauważyłam, jak na ciebie patrzy!? Zabiję cię! - wrzasnęła
- Niby kto? Aizen?
Splunęła mi pod nogi, po czym zaczęła mnie dusić.
- Pan Aizen, dziwko. Ale nie o niego mi chodzi. Grimmjow, mój Grimmjow, patrzy takim napalonym wzrokiem na taką szmatę, jak ty.
Loly się w nim zakochała, zakochała się w Grimmie! Taka wywłoka jak ona, która jeszcze niedawno srała w gacie, zakochała się w Grimmie! O ja jego!
- No widzisz... najwyraźniej mu się podobam... - wycharczałam
- Ty szmato! - powiedziała głośno
Zaczęła coraz mocniej zaciskać dłoń na moim gardle, ale w następnej sekundzie jej ręka wylądowała przede mną na podłodze, a ja upadłam na kolana.
- Spierdalaj! - usłyszałam - Zawadzasz!
Usiłowałam złapać oddech. Za Loly stał Grimmjow, z trudem się powstrzymywał, żeby jej nie dobić. Arrancarka zwiała, nie oglądając się za siebie. Ja natomiast na czworakach kaszlałam i charczałam jak zarzynana krowa. Wszystko po to, by pozbyć się ucisku w gardle. Grimmi podszedł do mnie i przysiadł obok.
- Nic ci nie jest? - zapytał - Możesz wstać?
- Nie, umarłam, do cholery! - warknęłam - Nie widać? A po drugie z jakiej paki jesteś taki troskliwy?
Wzruszył ramionami. I w tym samym momencie do naszych uszu dobiegł rozpaczliwy wrzask Loly. Słyszała naszą wymianę zdań.
- Co z nią? - mruknął Grimmjow.
- Powiem ci za chwilę, ale nie tutaj tylko u mnie.
Pomógł mi wstać i poszliśmy do mojego pokoju. Niebieskowłosy padł na kanapę, a ja się oparłam o stolik ( zafundowałam sobie nowy, bo starego nie dało się poskładać )
- No to gadaj, co z tą gówniarą. - powiedział
Mimowolnie zaczęłam się śmiać.
- No gadaj. - ponaglił mnie.
- Podobasz się jej! - wypaliłam prosto z mostu.
Spojrzał na mnie zdziwiony, po czym zaczął rechotać na całe gardło.
- Żartujesz?
- Nie. Sama mi to powiedziała. - wyznałam.
Zaczęłam przedrzeźniać dziewczynę. Grimmjow, jak mnie zobaczył w tej roli o mały włos się nie zeszczał.
- Jesteś świetna, Rei! - powiedział
Uśmiechnęłam się. Od zawsze wiedziałam, że niezła ze mnie aktorka, a po drugie uwielbiałam nabijać się z osób, których nie lubię. No taki już mam charakter. Wiem, że nie jestem idealna, ale kto jest? Grimmi się śmiał i nie mógł przestać. Nagle drzwi od mojego pokoju się otworzyły i stanęła w nich Loly, wściekła jak osa, po czym wparowała do pokoju. Z pewnością chciała mnie zabić, ale nie byłam pewna, czy odważy się to zrobić przy Grimmjole.
- Loly. - powiedział Szósty, stając między nami. - Jeśli masz coś do Rei, masz coś do mnie, kapujesz?
Dziewczyna spojrzała na niego wystraszona. Skuliła się w sobie i wyjąkała:
- Nic nie mam, Grimmjow.
Niebieskowłosy założył ręce na piersi i pochylił się ku niej.
- Mam nadzieję. - mruknął
W następnej chwili zrobił coś nieoczekiwanego. Nawet ja nie myślałam, że zrobi coś takiego. Mianowicie pocałował Loly! Gdy skończył obie nie mogłyśmy wyjść z szoku. Ja dlatego, że ją pocałował, a Loly zapewne od pocałunku. Patrzyła w dal nieprzytomnym wzrokiem, a potem osunęła się na podłogę, mdlejąc.
- Grimm, co to było przed chwilą? - zapytałam zdezorientowana - Dlaczego to zrobiłeś?
- Poczekaj chwilę. - odparł.
Chwycił Arrancarkę za kołnierz i wyrzucił ją za drzwi z zimną krwią. Pokręciłam tylko głową z dezaprobatą. Zamknął drzwi i powiedział:
- Po pierwsze zrobiłem to, bo jest strasznie wkurwiająca, po drugie, żeby się zamknęła, a po trzecie, żeby się odpierdoliła ode mnie.
- Aha. - mruknęłam - Ale mam jeszcze jedno pytanie.
- Hę? Jakie?
- Wiesz, gdzie się podziała reszta Espady?
Zastanowił się.
- Aizen ostatnio coś chranił na temat inwazji na takie małe miasteczko niedaleko Tokio. Zabrał ze sobą tylko Ichimaru, Tousena i trzy pierwsze osoby z Espady.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Chyba wiesz co to oznacza, prawda? - spojrzałam na niego.
- Imprezę.
- Otóż to.
***
Zaprosiłam wszystkich oprócz Loly i Menoly. Szayel tak się ucieszył, że nawet powiedział, gdzie Aizen trzyma zapasy sake. Postanowiłam urządzić tą imprę w sali tronowej " Loczka ". Tam było najwięcej miejsca. Jeszcze tego samego dnia wykradłam cały zapas alkoholu. Grimmjow zajął się muzyką, a ja uśpiłam Loly i Menoly środkiem usypiającym, który dostałam od Ósemki. Parę godzin później wszyscy zaproszeni się zebrali i się zaczęło. Przyszedł nawet Aaroniero Arrurerie, Dziewiątka, chociaż myślałam, że spasuje. Gdy tylko go ujrzałam, wpadłam na świetny pomysł. No bo co to za impreza, bez zawodów na żarcie, czy w piciu sake? Żadna. Gdy już wszyscy byli podchmieleni, zarządziłam jako jeden z organizatorów ( drugim był Grimmi ) zawody w jak najdalszym rzucie głową Dziewiątki. Wszyscy się zgodzili, że to może być niezła zabawa. Rzucali wszyscy oprócz Ulquiorry, który jak zwykle podpierał ścianę. Wreszcie nadeszła kolej Grimmjowa. Rzucił " słojem ", która rąbnęła w środkowy stopień prowadzący na tron Aizena.
- Ha! I kto jest królem? Ja! Grimmjow Jaegerjaquez, szósta Espada! - powiedział głośno.
I wtedy wtrącił się Yammi. Jako jedyny, oprócz Ulquiorry nie rzucał, więc postanowił spróbować.
- Nie bądź taki pewny siebie, niebieski. Jeszcze zobaczymy, kto tu jest najlepszy. - powiedział po czym wziął obity " słój " i rzucił nim jeszcze dalej od Grimmjowa! Takdokładnie to trafił w tron Aizena, który rozwalił się na kawałki, a przecież był z kamienia! Głowie o dziwo prawie nic się nie stało...
- O w mordę... - zaklnęłam.
Tak, było źle. Bardzo. Yammi stał z rozdziawioną gębą, a potem zaczął wydzierać się na mnie.
- Coś ty zrobiła!? Pan Aizen się wkurzy, jak wróci! Zabije cię, Rei! - wrzasnął
- Co? Że niby mnie? To ty rzuciłeś tą głową, nie ja, więc to na ciebie spadnie odpowiedzialność, Yammi! - powiedziałam.
Niespodziewanie Grimmjow stanął w mojej obronie.
- Ona ma rację. Lepiej jej posłuchaj, bo ta dziewczyna jest mądrzejsza niż my wszyscy razem wzięci. - patrzył na Dziesiątkę spod przymrużonych powiek - Więc to tobie się dostanie, nie Rei.
Zarumieniłam się na te słowa. Nie wiedziałam, że Grimmjow mnie tak postrzega. Miłe to było.
Wkrótce incydent poszedł w niepamięć, bo wszyscy byli już tak pijani, że nie zwracali uwagi na zniszczony tron. Nievieskowłosy siedział na podłodze, oparty o jedną z kolumn, trzymając butelkę sake w dłoni. Ja siedziałam obok niego z głową opartą na jego ramieniu. Śmierdziało od nas alkoholem. Impreza wymknęła się spod kontroli. Niektórzy wzniecili mały pożar z części swoich ubrań i sake, tak jak Il Forte robili striptiz na stole lub całowali się w kącie, przykładem Szayel i Ulquiorra.
- Kurwa, niedobrze mi... - jęknęłam.
- A co ja mam powiedzieć...? - wymamrotał Grimmjow - Normalnie czuję, że zaraz puszczę pawia...
Odsunął mnie od siebie, wychylił się do przodu i... zwymiotował, ale po chwili znów zaczął pić sake, jakby nic się nie stało.
- To po co pijesz, jak ci niedobrze...? - zapytałam
- Bo lubię... - odpowiedział - Chcę się uchlać do nieprzytomności...
- Mam dosyć... Idę się położyć gdzieś w kącie, bo do pokoju nie dojdę...
Wstałam chwiejnie, ale Grimmjow złapał mnie za rękę i przygwoździł do podłogi.
- Zostajesz. - mruknął
Potaknęłam. I tak pewnie nawet tam bym nie doczłapała. Siedzieliśmy tak z Grimmem z 10 minut, kiedy podszedł do nas Ulquiorra, który prosto z mostu zaczął się czepiać Grimmjowa.
- Grimm...jow... jesteś...jesteś ciotą... - powiedział nieprzytomnie Czwarty.
Szósty zerwał się na równe nogi i chuchnął temu ponurakowi w twarz.
- Ja? Ciotą? - warknął - Chcesz się bić? Gdzie i kiedy?
- Przy filarach. Za 5 minut. - mruknął Ulqui i odszedł.
Grimmjow dyszał za złości, co chwila zaciskał dłonie w pięści. Próbowałam go jakoś uspokoić, ale nie udawało mi się. Z każdą chwilą był coraz bardziej wkurzony. Zanim zdążyłam go walnąć, popędził w stronę filarów w Las Noches.
- Grimmjow! - krzyknęłam - Wracaj!
Nic. Nie posłuchał. Nie zastanawiając się za bardzo, pobiegłam za nim. Po pół godzinie krążenia i gubienia się, znalazłam ich walczących w uwolnionej postaci. Nigdy ich jeszcze takimi nie widziałam. Czyli walczyli na śmierć i życie. Grimmjow z ogonem i długimi włosami wyglądał zadziwiająco seksownie, a Ulquiorra w postaci nietoperza po prostu dziwnie i nie na miejscu. Podczas krótkiej obserwacji zauważyłam, że niebieskowłosy wygrywa, ale po chwili był przyparty do muru, a to dlatego, że znów zachciało mu się rzygać. Nie mogłam pozwolić Czwartemu go zabić, no nie mogłam. Musiałam coś zrobić. Rozpędziłam się i staranowałam Ulquiorrę, przewracając go na piach. Podnieśliśmy się powoli. W mgnieniu oka stanęłam przed Grimmem, rozłożyłam ramiona w geście obronnym i powiedziałam:
- Jeśli chcesz zabić jego, najpierw będziesz musiał zabić mnie!
Czwarty spojrzał na mnie zdziwiony, a Grimmi wyjęczał:
- Rei... co ty... co ty tu robisz, do diabła?
Zerknęłam na niego przelotnie.
- Zamierzam go zabić. - powiedziałam - I zrobię to, Grimmjow.
Ulquiorra się zaśmiał ( O_o ), jak to usłyszał po czym natarł na mnie z żądzą mordu w oczach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz