Oxygen Cherry

poniedziałek, 31 grudnia 2012

3.

W Hueco Mundo przebywałam już ponad miesiąc. Obawiałam się, że będzie o wiele gorzej, a tu proszę, wszyscy mnie szanowali, zupełnie jakbym do niech należała! A było dokładnie odwrotnie. Z Grimmjowem nawet się już tak nie kłóciłam! Miewaliśmy zgrzyty od czasu do czasu, ale dzięki temu, że był tak samo bezczelny i nieobliczalny jak jak, jakoś udało nam się dogadać. Powinniśmy się nienawidzić, ale jak to się mówi - wrogów należy zjednywać, czy jakoś tak. Ale jednej osoby oboje nienawidziliśmy - był to Ulquiorra, czwarty Espada. I to właśnie dzięki Grimmiemu wpadłam na pomysł, by robić Czwartemu różne kawały, niekoniecznie bezpieczne. Niektóre mogłyby zabić biednego Ulqiusia, ale to już "nie nasz problem", jak to mówi niebieskowłosy. Przecież to nie nasza wina, że jest taki naiwny! Dobry humor nie opuszcza mnie już od tygodnia. Może dlatego, że Aizen zdecydował, że najpierw mam nauczyć się walczyć kataną, posługiwania się Sonido i wystrzeliwania Cero. Dopiero potem postanowi co ze mną zrobić. Dzisiaj, nawet nie wiem, który był dzień tygodnia ( w Las Noches nie mają kalendarza - jak w średniowieczu normalnie, chociaż nie, w tamtej epoce już był ) szłam sobie, pogwizdując cichutko, kiedy nagle usłyszałam muzykę, ale nie byle jaką. To była melodia z "Dziadka do orzechów" Czajkowskiego! O rany, kto słuchał takiej muzy? Postanowiłam to sprawdzić. Podchodząc bliżej zorientowałam się, że to z pokoju Zonmariego, Siódemki. A więc to on. Nigdy bym się tego po nim nie spodziewała. Zajrzałam ukradkiem do jego pokoju i o mało co się nie przewróciłam ze śmiechu, gdy zobaczyłam siódmą Espadę, ubranego w spódniczkę, rajstopy i baletki, tańczącego pośrodku pokoju. Mimo wszystko musiałam przyznać, że poruszał się z pewną gracją, jak na takiego grubasa. Już wiem co zrobiły Grimmi, gdyby miał mój aparat fotograficzny, który dostałam od Szayela ( pasjonował się ludzką technologią ). Po prostu wparowałby do pokoju, pstryknął parę fotek, a potem wyszedł, śmiejąc się zwycięsko. Patrzyłam na niego i patrzyłam. Niestety zauważył mnie, raptownie przerwał taniec, jednym walnięciem w odbiornik wyłączył muzykę, po czym za pomocą Sonido, znalazł się w ułamku sekundy przy mnie.
- Jeśli piśniesz komuś choć słowo, z twoich flaków zrobię sobie kolejny naszyjnik, rozumiesz? Wtedy to nawet twój ochroniarz ci nie pomoże! - warknął
Musiałam się bardzo pilnować, by nie zaśmiać mu się w twarz. Z trudem panując nad głosem i udając nienaturalnie poważną, odparłam:
- Najmocniej przepraszam panie hrabio, jeśli przeszkodziłam w porannych ćwiczeniach. Niestety nie wiem o kogo panu chodzi.
- Nie żartuj sobie ze mnie, smarkulo! Dobrze wiesz o kim mówię, nie udawaj głupiej! Ale i tak cię naprowadzę, jak nie jesteś w stanie sama zgadnąć. Ten śmieć. Grimmjow.
Przyłożyłam sobie dłoń do ust i spojrzałam na Zonmariego z miną niewiniątka.
- No wie pan co, panie hrabio, żeby tak brzydko nazywać swojego pobratymcę!?
Wtedy zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Odchodząc, śmiałam się cicho.
- O rany... Co za dzień! - powiedziałam do siebie.
Nagle zza zakrętu wyskoczyła Loly i dźgnęła mnie palcem w pierś.
- Ty... Zabiję cię!
Spojrzałam na nią zdziwiona. O co jej chodzi?
- Niby dlaczego? Co ci zrobiłam? - zapytałam
- Myślisz, że nie zauważyłam, jak na ciebie patrzy!? Zabiję cię! - wrzasnęła
- Niby kto? Aizen?
Splunęła mi pod nogi, po czym zaczęła mnie dusić.
- Pan Aizen, dziwko. Ale nie o niego mi chodzi. Grimmjow, mój Grimmjow, patrzy takim napalonym wzrokiem na taką szmatę, jak ty.
Loly się w nim zakochała, zakochała się w Grimmie! Taka wywłoka jak ona, która jeszcze niedawno srała w gacie, zakochała się w Grimmie! O ja jego!
- No widzisz... najwyraźniej mu się podobam... - wycharczałam
- Ty szmato! - powiedziała głośno
Zaczęła coraz mocniej zaciskać dłoń na moim gardle, ale w następnej sekundzie jej ręka wylądowała przede mną na podłodze, a ja upadłam na kolana.
- Spierdalaj! - usłyszałam - Zawadzasz!
Usiłowałam złapać oddech. Za Loly stał Grimmjow, z trudem się powstrzymywał, żeby jej nie dobić. Arrancarka zwiała, nie oglądając się za siebie. Ja natomiast na czworakach kaszlałam i charczałam jak zarzynana krowa. Wszystko po to, by pozbyć się ucisku w gardle. Grimmi podszedł do mnie i przysiadł obok.
- Nic ci nie jest? - zapytał - Możesz wstać?
- Nie, umarłam, do cholery! - warknęłam - Nie widać? A po drugie z jakiej paki jesteś taki troskliwy?
Wzruszył ramionami. I w tym samym momencie do naszych uszu dobiegł rozpaczliwy wrzask Loly. Słyszała naszą wymianę zdań.
- Co z nią? - mruknął Grimmjow.
- Powiem ci za chwilę, ale nie tutaj tylko u mnie.
Pomógł mi wstać i poszliśmy do mojego pokoju. Niebieskowłosy padł na kanapę, a ja się oparłam o  stolik ( zafundowałam sobie nowy, bo starego nie dało się poskładać )
- No to gadaj, co z tą gówniarą. - powiedział
Mimowolnie zaczęłam się śmiać.
- No gadaj. - ponaglił mnie.
- Podobasz się jej! - wypaliłam prosto z mostu.
Spojrzał na mnie zdziwiony, po czym zaczął rechotać na całe gardło.
- Żartujesz?
- Nie. Sama mi to powiedziała. - wyznałam.
Zaczęłam przedrzeźniać dziewczynę. Grimmjow, jak mnie zobaczył w tej roli o mały włos się nie zeszczał.
- Jesteś świetna, Rei! - powiedział
Uśmiechnęłam się. Od zawsze wiedziałam, że niezła ze mnie aktorka, a po drugie uwielbiałam nabijać się z osób, których nie lubię. No taki już mam charakter. Wiem, że nie jestem idealna, ale kto jest? Grimmi się śmiał i nie mógł przestać. Nagle drzwi od mojego pokoju się otworzyły i stanęła w nich Loly, wściekła jak osa, po czym wparowała do pokoju. Z pewnością chciała mnie zabić, ale nie byłam pewna, czy odważy się to zrobić przy Grimmjole.
- Loly. - powiedział Szósty, stając między nami. - Jeśli masz coś do Rei, masz coś do mnie, kapujesz?
Dziewczyna spojrzała na niego wystraszona. Skuliła się w sobie i wyjąkała:
- Nic nie mam, Grimmjow.
Niebieskowłosy założył ręce na piersi i pochylił się ku niej.
- Mam nadzieję. - mruknął
W następnej chwili zrobił coś nieoczekiwanego. Nawet ja nie myślałam, że zrobi coś takiego. Mianowicie pocałował Loly! Gdy skończył obie nie mogłyśmy wyjść z szoku. Ja dlatego, że ją pocałował, a Loly zapewne od pocałunku. Patrzyła w dal nieprzytomnym wzrokiem, a potem osunęła się na podłogę, mdlejąc.
- Grimm, co to było przed chwilą? - zapytałam zdezorientowana - Dlaczego to zrobiłeś?
- Poczekaj chwilę. - odparł.
Chwycił Arrancarkę za kołnierz i wyrzucił ją za drzwi z zimną krwią. Pokręciłam tylko głową z dezaprobatą. Zamknął drzwi i powiedział:
- Po pierwsze zrobiłem to, bo jest strasznie wkurwiająca, po drugie, żeby się zamknęła, a po trzecie, żeby się odpierdoliła ode mnie.
- Aha. - mruknęłam - Ale mam jeszcze jedno pytanie.
- Hę? Jakie?
- Wiesz, gdzie się podziała reszta Espady?
Zastanowił się.
- Aizen ostatnio coś chranił na temat inwazji na takie małe miasteczko niedaleko Tokio. Zabrał ze sobą tylko Ichimaru, Tousena i trzy pierwsze osoby z Espady.
Uśmiechnęłam się pod nosem.
- Chyba wiesz co to oznacza, prawda? - spojrzałam na niego.
- Imprezę.
- Otóż to.
***
Zaprosiłam wszystkich oprócz Loly i Menoly. Szayel tak się ucieszył, że nawet powiedział, gdzie Aizen trzyma zapasy sake. Postanowiłam urządzić tą imprę w sali tronowej " Loczka ". Tam było najwięcej miejsca. Jeszcze tego samego dnia wykradłam cały zapas alkoholu. Grimmjow zajął się muzyką, a ja uśpiłam Loly i Menoly środkiem usypiającym, który dostałam od Ósemki. Parę godzin później wszyscy zaproszeni się zebrali i się zaczęło. Przyszedł nawet Aaroniero Arrurerie, Dziewiątka, chociaż myślałam, że spasuje. Gdy tylko go ujrzałam, wpadłam na świetny pomysł. No bo co to za impreza, bez zawodów na żarcie, czy w piciu sake? Żadna. Gdy już wszyscy byli podchmieleni, zarządziłam jako jeden z organizatorów ( drugim był Grimmi ) zawody w jak najdalszym rzucie głową Dziewiątki. Wszyscy się zgodzili, że to może być niezła zabawa. Rzucali wszyscy oprócz Ulquiorry, który jak zwykle podpierał ścianę. Wreszcie nadeszła kolej Grimmjowa.  Rzucił " słojem ", która rąbnęła w środkowy stopień prowadzący na tron Aizena.
- Ha! I kto jest królem? Ja! Grimmjow Jaegerjaquez, szósta Espada! - powiedział głośno.
I wtedy wtrącił się Yammi. Jako jedyny, oprócz Ulquiorry nie rzucał, więc postanowił spróbować.
- Nie bądź taki pewny siebie, niebieski. Jeszcze zobaczymy, kto tu jest najlepszy. - powiedział po czym wziął obity " słój " i rzucił nim jeszcze dalej od Grimmjowa! Takdokładnie to trafił w tron Aizena, który rozwalił się na kawałki, a przecież był z kamienia! Głowie o dziwo prawie nic się nie stało...
- O w mordę... - zaklnęłam.
Tak, było źle. Bardzo. Yammi stał z rozdziawioną gębą, a potem zaczął wydzierać się na mnie.
- Coś ty zrobiła!? Pan Aizen się wkurzy, jak wróci! Zabije cię, Rei! - wrzasnął
- Co? Że niby mnie? To ty rzuciłeś tą głową, nie ja, więc to na ciebie spadnie odpowiedzialność, Yammi! - powiedziałam.
Niespodziewanie Grimmjow stanął w mojej obronie.
- Ona ma rację. Lepiej jej posłuchaj, bo ta dziewczyna jest mądrzejsza niż my wszyscy razem wzięci. - patrzył na Dziesiątkę spod przymrużonych powiek - Więc to tobie się dostanie, nie Rei.
Zarumieniłam się na te słowa. Nie wiedziałam, że Grimmjow mnie tak postrzega. Miłe to było.

Wkrótce incydent poszedł w niepamięć, bo wszyscy byli już tak pijani, że nie zwracali uwagi na zniszczony tron. Nievieskowłosy siedział na podłodze, oparty o jedną z kolumn, trzymając butelkę sake w dłoni. Ja siedziałam obok niego z głową opartą na jego ramieniu. Śmierdziało od nas alkoholem. Impreza wymknęła się spod kontroli. Niektórzy wzniecili mały pożar z części swoich ubrań i sake, tak jak Il Forte robili striptiz na stole lub całowali się w kącie, przykładem Szayel i Ulquiorra.
- Kurwa, niedobrze mi... - jęknęłam.
- A co ja mam powiedzieć...? - wymamrotał Grimmjow - Normalnie czuję, że zaraz puszczę pawia...
Odsunął mnie od siebie, wychylił się do przodu i... zwymiotował, ale po chwili znów zaczął pić sake, jakby nic się nie stało.
- To po co pijesz, jak ci niedobrze...? - zapytałam
- Bo lubię... - odpowiedział - Chcę się uchlać do nieprzytomności...
- Mam dosyć... Idę się położyć gdzieś w kącie, bo do pokoju nie dojdę...
Wstałam chwiejnie, ale Grimmjow złapał mnie za rękę i przygwoździł do podłogi.
- Zostajesz. - mruknął
Potaknęłam. I tak pewnie nawet tam bym nie doczłapała. Siedzieliśmy tak z Grimmem z 10 minut, kiedy podszedł do nas Ulquiorra, który prosto z mostu zaczął się czepiać Grimmjowa.
- Grimm...jow... jesteś...jesteś ciotą... - powiedział nieprzytomnie Czwarty.
Szósty zerwał się na równe nogi i chuchnął temu ponurakowi w twarz.
- Ja? Ciotą? - warknął - Chcesz się bić? Gdzie i kiedy?
- Przy filarach. Za 5 minut. - mruknął Ulqui i odszedł.
Grimmjow dyszał za złości, co chwila zaciskał dłonie w pięści. Próbowałam go jakoś uspokoić, ale nie udawało mi się. Z każdą chwilą był coraz bardziej wkurzony. Zanim zdążyłam go walnąć, popędził w stronę filarów w Las Noches.
- Grimmjow! - krzyknęłam - Wracaj!
Nic. Nie posłuchał. Nie zastanawiając się za bardzo, pobiegłam za nim. Po pół godzinie krążenia i gubienia się, znalazłam ich walczących w uwolnionej postaci. Nigdy ich jeszcze takimi nie widziałam. Czyli walczyli na śmierć i życie. Grimmjow z ogonem i długimi włosami wyglądał zadziwiająco seksownie, a Ulquiorra w postaci nietoperza po prostu dziwnie i nie na miejscu. Podczas krótkiej obserwacji zauważyłam, że niebieskowłosy wygrywa, ale po chwili był przyparty do muru, a to dlatego, że znów zachciało mu się rzygać. Nie mogłam pozwolić Czwartemu go zabić, no nie mogłam. Musiałam coś zrobić. Rozpędziłam się i staranowałam Ulquiorrę, przewracając go na piach. Podnieśliśmy się powoli. W mgnieniu oka stanęłam przed Grimmem, rozłożyłam ramiona w geście obronnym i powiedziałam:
- Jeśli chcesz zabić jego, najpierw będziesz musiał zabić mnie!
Czwarty spojrzał na mnie zdziwiony, a Grimmi wyjęczał:
- Rei... co ty... co ty tu robisz, do diabła?
Zerknęłam na niego przelotnie.
- Zamierzam go zabić. - powiedziałam - I zrobię to, Grimmjow.
Ulquiorra się zaśmiał ( O_o ), jak to usłyszał po czym natarł na mnie z żądzą mordu w oczach.

piątek, 28 grudnia 2012

2.

Śmiech Espady i Aizena niósł się echem po sali. Czy naprawdę byłam aż tak zabawna? Znów, po raz któryś próbowałam zerwać sznur z moich nadgarstków. Na darmo. Tylko niepotrzebnie traciłam energię. To wszystko było bezsensu...
- Z czego rżysz, skurwielu? - warknęłam na "Loczka"
I w tym samym momencie poderwał się jakiś czarnoskóry, w dodatku ślepy.
- Jak śmiesz się tak odzywać do Aizena!? - wrzasnął
Zanim się zorientowałam, przystawił mi ten swój durny mieczyk do gardła. Oj, chyba przesadziłam... Przełknęłam głośno ślinę. Umrę, ewidentny zgon.
- Spokojnie, Tousen. Po co się zaraz unosić? To było tylko nic nie znaczące zdanie z ust nic nie znaczącej dziewczyny! Przytemperujemy ją trochę i się uspokoi, a na razie nie możemy jej zabić.
Tousen pochylił nisko głowę na znak pokory. Kim ten Aizen do cholery jest? Jakimś bogiem, czy co?
- Przepraszam... - wymruczał
Czyli "Loczek" mnie nie zabije. Przynajmniej na razie. Nagle poczułam się jak skończona idiotka. No jasne, przecież siedzę na środku sali z rozkraczonymi nogami, a męska część widowni gapi się na moją... O matko... Szybko złączyłam nogi. Napatrzyli się już chyba wystarczająco. Zerknęłam na Grimmjowa. Stał z otwartą paszczą jak jakiś niedorozwój, a wzrok miał utkwiony dokładnie w moim kroczu. Zboczeniec! A zresztą nie tylko on... Po długim milczeniu Aizen wezwał tę niebieskowłosą małpę, a ten potulny jak baranek podszedł do niego i z udawaną służalczością uklęknął przed tronem i zapytał:
- Wzywałeś mnie, panie?
- Tak, Grimmjow, mam dla ciebie kolejne zadanie - wyznał Aizen "Loczek" - Masz mieć oko na Rei, aż do odwołania.
- ŻE CO? - wykrzyknęliśmy jednocześnie.
Super! Po prostu świetnie! Przecież on się do mnie dobierze przy byle okazji! Cholera...
***
- Nie ruszaj się stąd, zaraz wracam! - warknął Grimmjow 
Siedziałam w pomieszczeniu, które mogłabym nazwać swoim pokojem. Szósty wyszedł poto tylko by za chwilę wrócić z jakąś szmatą.
- Wkładaj to! - rzucił mi to coś pod nogi. - Natychmiast! 
Podniosłam to i przyjrzałam się temu ubraniu dokładniej. To była suknia! O rany boskie, nie włożę jej za żadne skarby świata! Spojrzałam na Grimmjowa jak na jakiegoś idiotę. Widocznie spodziewał się, że go posłucham. Nigdy się jeszcze tak nie pomylił.
- Chyba żartujesz! - powiedziałam patrząc na ubranie z obrzydzeniem - Jest ohydna! 
Przewrócił oczami, po czym prychnął.
- Amerykę, kurczę odkryłaś. - mruknął - Rozbieraj się, już.
Stwierdzam, że jest bardziej zboczony ode mnie. Jeśli chociaż przez sekundę pomyślał, żestanę przed nim nago, to chyba żadna nie zrobiła mu dobrze. Przecież taki facet jak on na pewno byłwyżyty.
- Chyba ochujałeś! Nie włożę tego! 
Uśmiechnął się upiornie.
- To będziesz chodzić nago po Las Noches.
Grimmjow jest bardziej wkurwiający niż myślałam. Chyba nawet bardziej niż Kakashi.
- Won stąd, do diabła!  - wrzasnęłam - Sio! 
Nic sobie robił z moich wrzasków. Oparł się tylko o ścianę i napawał się moją wściekłością.   Ja natomiast stałam i patrzyłam na niego wyzywająco. Nie będę się przy nim przebierać, nie ma mowy! 
- Na co tak czekasz? Wynocha! 
- Na to, aż się przebierzesz.
Miałam go już serdecznie dość. Co on sobie wyobrażał? Że jest któlem, czy kimś podobnym? Debil. No i w końcu tak mi dopiekł swoją obecnością, że po prostu nie wytrzymałam i rzuciłam w niego... stolikem. Oczywiście zrobił zręczny unik i stolik rozwalił się po wpływem uderzenia w ścianę. W następnej chwili już chyba nad sobą nie panowałam. Jedyne co pamiętam to to, że Grimmjow upadł na kolana i coś ostrego przebiło mu na wylot klatkę piersiową. Na podłogę chlusnęła ciemnoczerwona krew.
- Kim... kim ty u diabła jesteś? - wyharczał i splunął krwią
Jakaś cząstka mojego umysłu podpowiadała mi, że mój potworek znów przejął nade mną władzę. Wiedziałam, że jeśli nie powstrzymam Hollowa, to będzie o jednego trupa za dużo, a tego akurat nie chciałam. Tak, nie pragnęłam zabić Grimmjowa. Nigdy nie lubiłam zabijać. Dlaczego miałoby się to zmienić? No i wtedy zaczęła się rozmowa pomiędzy mną a Pustym.
"Nie chcesz, abym go zabiła? Zależy ci na nim, mam rację?"
Nie, Hachiro, nie chcę i NIE zależy mi, tylko przestań zabijać! To ty wymordowałaś moich rodziców! Nie pozwolę ci zabić kolejnej osoby! 
"Nie? Dziewczyno, zejdź na ziemię! Masz zbyt słaby umysł, by mnie powstrzymać! Poznaj wreszcie prawdę, jesteś najbardziej żałosnym człowiekiem, jakiego widziałam! 
Powstrzymam cię, choćbym miała umrzeć...
Zaczęłam wypierać ją ze swojej głowy. Trochę to trwało zanim ją wywaliłam. Kiedy w końcu oprzytomniałam spojrzałam na Grimmjowa. Stracił przytomność. Popędziłam do łazienki po bandaże z apteczki i zajęłam się przemywaniem jego ran, które mu zafundowałam. Nie, to nie byłam ja, to Hachiro. Zawlokłam Grimmiego (o rany jakie przezwisko :P) na łóżko, a sama podreptałam do łazienki, by zmienić ciuchy - koszulkę nocną miałam całą we krwi. Wróciłam do sypialni. Grimmjow ocknął się już i spojrzał na mnie wilkiem.
- Kim ty, do cholery jesteś? - powtórzył
Spuściłam wzrok i powiedziałam cicho:
- Potworem...
- Z tego wynika, że jesteś takim samym mordercą, jak my wszyscy. Nie jesteś człowiekiem, ani Pustym. I jesteś w równym stopniu, a może nawet bardziej pojebana ode mnie! Tylko znów się nie wkurwiaj, nie miałem nic złego na myśli. Powinnaś się leczyć! 
- No, raczej, przecież jestem nienormalna!  - zaśmiałam się
Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Wiesz, chyba da się z tobą dogadać - powiedział
- To samo chciałam powiedzieć, Grimmjow.

niedziela, 9 grudnia 2012

1.

- No, daj spokój, to już nawet żartować nie można? - zapytałam drwiąco Kakashiego, tego cepa, mojego trenera.
- Zamknij się Rei, to nie było zabawne! - warknął - Lepiej spróbuj odebrać mi ten zasrany dzwonek do południa!
Uhu, chyba wyprowadziłam go z równowagi. Dawno nie był taki wściekły i taki zabawny równocześnie. Dobrze wiem, że mnie nie znosi, nie raz mi to wypominał. Ale wkurzanie go to była jedna z moich ulubionych rozrywek. Czasami to aż sama Tsunade musiała nas doprowadzać do porządku po bójce. Nie przejmowałam się nim nigdy. I tak nie jest wart funta kłaków. Nawet mój kot go nie lubi, zresztą on nikogo nie lubi, ale tego tutaj to wręcz nienawidzi. I dobrze.
- Nie dość, że nie znasz się na żartach, to jeszcze ta twoja pedalska maska... Jesteś homo? - mruknęłam
I wtedy się wpienił. Do kurwy nędzy, jak się wkurzył! Aż zaczął zbierać czakrę na Raikiri, sycząc przez zęby:
- Jak śmiesz mi sugerować... takie... takie... rzeczy, smarkulo?
Przewróciłam oczami. Rany co za tekst... Już moja babcia ma lepsze.
- Aleś mi dowalił, chyba się zaraz zrzygam!
Nawet jak się wysilałam, to i tak nie odebrałam mu tego gówna. Po co ja się wysilam? Lepsze rezultaty osiągnęłabym, trenując sama. Kakashi wkurzał się coraz bardziej. Po paru godzinach treningu wrzasnął tak głośno, że chyba cała Konoha go słyszała.
- Nie będę z tobą trenować, nie ma mowy! Nie mam zamiaru tracić na ciebie czasu, gówniaro!
- No to nie, cwelu. Nikt ci nie kazał. - mruknęłam, oglądając paznokcie.
Kazał mi się zmywać. I bardzo dobrze. Wróciłam do domu i od razu padłam na łóżko, nawet się nie przebierając. Przekręciłam się na plecy i patrząc w sufit, zaśmiałam się na cały głos:
- Hahahahahaha! Jestem taka genialna! 
Nagle spochmurniałam. Kto teraz będzie mnie trenował? Rozmyślając nad tą sprawą, zasnęłam.

                                            ***


Obudził mnie potworny huk w domu. Zupełnie jakby coś wybuchło. Zerwałam się z łóżka i pognałam na dół. Co, co zobaczyłam w kuchni, zupełnie mnie wytrąciło z równowagi. Pół ściany było rozwalone, a w kuchni stał jakiś wielki facet i przeszukiwał moje rzeczy. Nie myśląc za wiele, skoczyłam na niego i zaserwowałam mu mojego firmowego kopniaka prosto w szczękę. Cholera, niestety nie miałam pojęcia, że koleś jest taki twardy, a przecież włożyłam w ten cios prawie całą swoją siłę! Nawet się nie zachwiał... Buu... Chwycił mnie za szyję i podniósł w górę. Próbowałam się wyrwać, ale jak tylko próbowałam go kopnąć lub zdzielić po łbie, mocniej zaciskał palce na mojej szyi. Wyszczerzył do mnie zęby, były olśniewająco białe. Do tego jeszcze jego oczy, świecące w ciemności jak u kota, niesamowicie niebieskie napawały mnie takim przerażeniem, że zupełnie mnie sparaliżowało. Mogłam się odgryźć się tylko słowami. No, bo co innego mogłam zrobić?
- Puść mnie, pindo, bo pożałujesz, słyszysz!? - wycharczałam - Puść mnie do chuja!
- Morda! Stul ten pysk, bo inaczej rozwalę ci go o ścianę! - warknął  
Zamyślił się na sekundę i to mi wystarczyło, by zdzielić go stopą w nos. Chyba to był jego najsłabszy punkt, bo złapał się lewą dłonią, a drugą przygwoździł mnie do podłogi.
- Kurwa, przestań się wiercić, suko, zaraz będziesz gryźć piach dwa metry pod ziemią!
Próbowałam ugryźć go w rękę, ale przycisnął mi głowę do ziemi i tak po prostu usiadł mi na plecach jak na jakiejś zasranej ławce(!!!), cały czas trzymając mnie za głowę.
- Co by tu z tobą zrobić? - zastanawiał się głośno - Zabić? Chciałbym, ale Aizen nie pozwala... A tak bardzo pragnę poczuć twoją krew na rękach...
Ucisk zelżał. Podniosłam lekko głowę i spojrzałam na niego. Księżyc wpadający przez okno doskonale oświetlał jego prawy profil. Na policzku miał jakąś dziwną kościaną maskę. Rzeczywiście przypominał kota. Ta dzikość w jego ruchach i oczach. Do tego chyba był jeszcze niezrównoważony psychicznie! Próbując się podnieść, znów przygwoździł mnie do podłogi.
- Nie ruszaj się, suko. Nie pozwoliłem.
Westchnęłam cicho. Co on tak siedział na moich plecach? 
- Co robisz? - zapytałam już nieco spokojniej. Nie chciałam, by w psychice mi się pochrzaniło o tych ciosów w podłogę.
- Myślę. - odparł krótko, nie patrząc na mnie.
- Coś ci to kiepsko wychodzi... - mruknęłam. 
No po prostu nie mogłam się powstrzymać, musiałam mu dowalić jakimś tekstem. I chyba przesadziłam, bo momentalnie się zerwał i rzucił mną o ścianę.
- Powiedziałem, morda!
Spojrzałam na niego pół przytomna. Przed oczami miałam gwiazdy. Podniósł mnie jak szmacianą lalkę i zarzucił sobie na plecy, po czym uderzył mnie jeszcze z kantu dłoni w kark przez co zupełnie straciłam przytomność.

Obudziłam się w jakimś nieznanym mi miejscu. Rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam, że mam związane ręce. Jak tylko próbowałam się uwolnić, sznur nie dość, że zaciskał się coraz mocniej na moich przegubach to jeszcze odbierał mi moją energię. Otaczało mnie mnóstwo osób, w tym jakiś facio na tronie z loczkiem. Zrozumiałam, że to był ten Aizen.
- Rei Saeki, pragnę cię serdecznie powitać w Las Noches, w Hueco Mundo, mojej skromnej siedzibie! - powiedział Aizen - Jak zapewne się domyślasz jestem Sousuke Aizen, a to moja kochana Espada!
Tyle to ja już wiem, że znajduję się w świecie złych dusz, a loczek to Aizen. Nie musi nikt tego powtarzać. Podniosłam się chwiejnie do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po członkach tej całej "Espady". Zauważyłam, że była w niej tylko jedna babka, w dodatku cycata jak diabli! Miała większe zderzaki niż Tsunade! Rany... Chyba jakieś sterydy brała, czy coś, bo to nie było normalne. Takimi balonami można zabić!
- Doskonale się spisałeś, Grimmjow. Przyprowadziłeś kogo trzeba, więc anuluję twoją karę za twój ostatni wybryk. - powiedział po chwili loczek.
- Dziękuję, Aizen - sama. - powiedział mój porywacz, uśmiechając się pod nosem.
Patrzyłam na nich wyzywająco. Po jaką cholerę ta niebieska małpa mnie tu zaciągnęła? I jakby w odpowiedzi na moje pytanie, odezwał się Aizen.
- Pewnie się zastanawiasz, Rei, czemu kazałem cię porwać Grimmjow'owi... Otóż jesteś nam potrzebna. Tak dokładnie to jest potrzebny Hollow wewnątrz ciebie...
Co? Skąd oni...? Przecież ja nikomu o TYM nie mówiłam, więc skąd? Próbowałam ukryć to przed całym światem, a teraz co?
- Skąd... skąd wy o NIM wiecie?
W odpowiedzi Aizen tylko się zaśmiał, a razem z nim cała Espada.

Miki zatracone-dusze