Oxygen Cherry

niedziela, 9 grudnia 2012

1.

- No, daj spokój, to już nawet żartować nie można? - zapytałam drwiąco Kakashiego, tego cepa, mojego trenera.
- Zamknij się Rei, to nie było zabawne! - warknął - Lepiej spróbuj odebrać mi ten zasrany dzwonek do południa!
Uhu, chyba wyprowadziłam go z równowagi. Dawno nie był taki wściekły i taki zabawny równocześnie. Dobrze wiem, że mnie nie znosi, nie raz mi to wypominał. Ale wkurzanie go to była jedna z moich ulubionych rozrywek. Czasami to aż sama Tsunade musiała nas doprowadzać do porządku po bójce. Nie przejmowałam się nim nigdy. I tak nie jest wart funta kłaków. Nawet mój kot go nie lubi, zresztą on nikogo nie lubi, ale tego tutaj to wręcz nienawidzi. I dobrze.
- Nie dość, że nie znasz się na żartach, to jeszcze ta twoja pedalska maska... Jesteś homo? - mruknęłam
I wtedy się wpienił. Do kurwy nędzy, jak się wkurzył! Aż zaczął zbierać czakrę na Raikiri, sycząc przez zęby:
- Jak śmiesz mi sugerować... takie... takie... rzeczy, smarkulo?
Przewróciłam oczami. Rany co za tekst... Już moja babcia ma lepsze.
- Aleś mi dowalił, chyba się zaraz zrzygam!
Nawet jak się wysilałam, to i tak nie odebrałam mu tego gówna. Po co ja się wysilam? Lepsze rezultaty osiągnęłabym, trenując sama. Kakashi wkurzał się coraz bardziej. Po paru godzinach treningu wrzasnął tak głośno, że chyba cała Konoha go słyszała.
- Nie będę z tobą trenować, nie ma mowy! Nie mam zamiaru tracić na ciebie czasu, gówniaro!
- No to nie, cwelu. Nikt ci nie kazał. - mruknęłam, oglądając paznokcie.
Kazał mi się zmywać. I bardzo dobrze. Wróciłam do domu i od razu padłam na łóżko, nawet się nie przebierając. Przekręciłam się na plecy i patrząc w sufit, zaśmiałam się na cały głos:
- Hahahahahaha! Jestem taka genialna! 
Nagle spochmurniałam. Kto teraz będzie mnie trenował? Rozmyślając nad tą sprawą, zasnęłam.

                                            ***


Obudził mnie potworny huk w domu. Zupełnie jakby coś wybuchło. Zerwałam się z łóżka i pognałam na dół. Co, co zobaczyłam w kuchni, zupełnie mnie wytrąciło z równowagi. Pół ściany było rozwalone, a w kuchni stał jakiś wielki facet i przeszukiwał moje rzeczy. Nie myśląc za wiele, skoczyłam na niego i zaserwowałam mu mojego firmowego kopniaka prosto w szczękę. Cholera, niestety nie miałam pojęcia, że koleś jest taki twardy, a przecież włożyłam w ten cios prawie całą swoją siłę! Nawet się nie zachwiał... Buu... Chwycił mnie za szyję i podniósł w górę. Próbowałam się wyrwać, ale jak tylko próbowałam go kopnąć lub zdzielić po łbie, mocniej zaciskał palce na mojej szyi. Wyszczerzył do mnie zęby, były olśniewająco białe. Do tego jeszcze jego oczy, świecące w ciemności jak u kota, niesamowicie niebieskie napawały mnie takim przerażeniem, że zupełnie mnie sparaliżowało. Mogłam się odgryźć się tylko słowami. No, bo co innego mogłam zrobić?
- Puść mnie, pindo, bo pożałujesz, słyszysz!? - wycharczałam - Puść mnie do chuja!
- Morda! Stul ten pysk, bo inaczej rozwalę ci go o ścianę! - warknął  
Zamyślił się na sekundę i to mi wystarczyło, by zdzielić go stopą w nos. Chyba to był jego najsłabszy punkt, bo złapał się lewą dłonią, a drugą przygwoździł mnie do podłogi.
- Kurwa, przestań się wiercić, suko, zaraz będziesz gryźć piach dwa metry pod ziemią!
Próbowałam ugryźć go w rękę, ale przycisnął mi głowę do ziemi i tak po prostu usiadł mi na plecach jak na jakiejś zasranej ławce(!!!), cały czas trzymając mnie za głowę.
- Co by tu z tobą zrobić? - zastanawiał się głośno - Zabić? Chciałbym, ale Aizen nie pozwala... A tak bardzo pragnę poczuć twoją krew na rękach...
Ucisk zelżał. Podniosłam lekko głowę i spojrzałam na niego. Księżyc wpadający przez okno doskonale oświetlał jego prawy profil. Na policzku miał jakąś dziwną kościaną maskę. Rzeczywiście przypominał kota. Ta dzikość w jego ruchach i oczach. Do tego chyba był jeszcze niezrównoważony psychicznie! Próbując się podnieść, znów przygwoździł mnie do podłogi.
- Nie ruszaj się, suko. Nie pozwoliłem.
Westchnęłam cicho. Co on tak siedział na moich plecach? 
- Co robisz? - zapytałam już nieco spokojniej. Nie chciałam, by w psychice mi się pochrzaniło o tych ciosów w podłogę.
- Myślę. - odparł krótko, nie patrząc na mnie.
- Coś ci to kiepsko wychodzi... - mruknęłam. 
No po prostu nie mogłam się powstrzymać, musiałam mu dowalić jakimś tekstem. I chyba przesadziłam, bo momentalnie się zerwał i rzucił mną o ścianę.
- Powiedziałem, morda!
Spojrzałam na niego pół przytomna. Przed oczami miałam gwiazdy. Podniósł mnie jak szmacianą lalkę i zarzucił sobie na plecy, po czym uderzył mnie jeszcze z kantu dłoni w kark przez co zupełnie straciłam przytomność.

Obudziłam się w jakimś nieznanym mi miejscu. Rozejrzałam się dookoła i stwierdziłam, że mam związane ręce. Jak tylko próbowałam się uwolnić, sznur nie dość, że zaciskał się coraz mocniej na moich przegubach to jeszcze odbierał mi moją energię. Otaczało mnie mnóstwo osób, w tym jakiś facio na tronie z loczkiem. Zrozumiałam, że to był ten Aizen.
- Rei Saeki, pragnę cię serdecznie powitać w Las Noches, w Hueco Mundo, mojej skromnej siedzibie! - powiedział Aizen - Jak zapewne się domyślasz jestem Sousuke Aizen, a to moja kochana Espada!
Tyle to ja już wiem, że znajduję się w świecie złych dusz, a loczek to Aizen. Nie musi nikt tego powtarzać. Podniosłam się chwiejnie do pozycji siedzącej i rozejrzałam się po członkach tej całej "Espady". Zauważyłam, że była w niej tylko jedna babka, w dodatku cycata jak diabli! Miała większe zderzaki niż Tsunade! Rany... Chyba jakieś sterydy brała, czy coś, bo to nie było normalne. Takimi balonami można zabić!
- Doskonale się spisałeś, Grimmjow. Przyprowadziłeś kogo trzeba, więc anuluję twoją karę za twój ostatni wybryk. - powiedział po chwili loczek.
- Dziękuję, Aizen - sama. - powiedział mój porywacz, uśmiechając się pod nosem.
Patrzyłam na nich wyzywająco. Po jaką cholerę ta niebieska małpa mnie tu zaciągnęła? I jakby w odpowiedzi na moje pytanie, odezwał się Aizen.
- Pewnie się zastanawiasz, Rei, czemu kazałem cię porwać Grimmjow'owi... Otóż jesteś nam potrzebna. Tak dokładnie to jest potrzebny Hollow wewnątrz ciebie...
Co? Skąd oni...? Przecież ja nikomu o TYM nie mówiłam, więc skąd? Próbowałam ukryć to przed całym światem, a teraz co?
- Skąd... skąd wy o NIM wiecie?
W odpowiedzi Aizen tylko się zaśmiał, a razem z nim cała Espada.

4 komentarze:

  1. Nom,nom,nom nawet fajny.Obyś dalej tak pisała :P
    I rób szybciej ten 3 rozdział !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. No no całkiem nieźle aż chce się czytać dalej chcąc wiedzieć co będzie następne! ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Stwierdza, że pierwszy rozdział jest najbardziej nieudany nie wiem nawet czemu, ale nie podoba mi się, jestem krytyczna w stosunku do siebie i rozdział musi być ideal.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nawet Nawet :D ale stać cię na więcej

    OdpowiedzUsuń

Miki zatracone-dusze